Rozpoczął się czas na dynię.... Szaleństwo w czystej postaci. Uwielbiam dynię.
Trochę o dyni:
" Dynia obfituje w witaminy i sole mineralne. Miąższ
zawiera wapń, potas, fosfor, magnez, żelazo, a także witaminy C, E, PP, z
grupy B (w tym kwas foliowy).
W dyni znajduje się ponadto błonnik i beta-karoten, który nadaje
warzywu pomarańczową barwę. Z kolei o zdrowotnych właściwościach pestek
dyni decydują przede wszystkim nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT),
fitosterole, sole mineralne (zwłaszcza cynk i fosfor), lecytyna i
kukurbitacyna. Lecytyna jest substancją niezbędną do prawidłowego
funkcjonowania układu nerwowego, kukurbitacyna natomiast wykazuje silne
działanie przeciwpasożytnicze, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybicze" - info ze strony tutaj
No więc zapałałam chęcią spożycia zupy z dyni.
Przepis, w zasadzie podstawowy znajdziecie tutaj zupa dyniowa wersja I
Tym razem postanowiłam trochę pokombinować i do mojej zupy dodałam szafran, kurkumę, szczyptę cynamonu, 1 goździk i liść kaffiru. Nie wyciągałam z niej również imbiru - wszystko zmiksowałam.
Zupa wyszła pikantna, tak, jak lubię. Ale czuć w niej dynię. Ostre przyprawy nie zabiły smaku podstawowego tego dania. Dlatego używajcie przypraw z umiarem.
Możecie podawać tą wersję z mlekiem kokosowym z prażonymi pestkami słonecznika - albo dyni. Możecie też, do czego Was zachęcam poeksperymentować i dodać na garnek 1 wędzoną śliwkę - prawdziwą wędzoną, nie kalifornijską, suszoną. Dym, który przechodzi do zupy przeniesie Was w krainę niepowtarzalnych doznań smakowych pobudzając jednocześnie Waszą wyobraźnię i malując piękne jesienne obrazy pełne kolorów i aromatów cudownej złotej polskiej jesieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz