wtorek, 26 czerwca 2012

Makaroniki w wersji polskiej


Robiłam przegląd szafki. A tam opakowanie mielonych orzechów laskowych z terminem przydatności tylko do 30 lipca. Termin mnie natchnął i tak powstały "makaroniki" nie do końca makaronikowe.

Pokazuję i objaśniam:
opakowanie  200 gram mielonych orzechów laskowych ( jeszcze lepsze będą migdały)
2 białka
200 gram cukru pudru
łyżeczka miodu
i konfitura do nadziewania tudzież inny dżem

Wszystkie składniki wrzucacie do miski i miksujecie . Powstanie dość gęsta i lepka masa.  Zawijacie to cudo i wstawiacie do lodówki na godzinę.
Z ciasta robicie małe kulki. Wbrew pozorom ciastka podwajają swoją objętość. Kulki obtaczacie w cukrze pudrze i układacie na blasze. W każdym ciastku robicie dziurkę i napełniacie ją dżemem albo konfiturą.


Wstawiacie do pieca na 180 stopni na około 15 minut. Są tak pyszne, że szok .... I słodkie jak nie wiem co.

niedziela, 17 czerwca 2012

Ciasto z budyniem, truskawkami i galaretką.




Ten przepis zaczerpnęłam od „Słodkich Fantazji”. Skusił mnie widok ciasta i wałęsające się po mojej lodówce resztki truskawek, bananów, mleka i innych niezbędnych składników.

W wersji Fantazji  jest budyń gotowy z torebki. Ja zrobiłam swój własny osobisty. Podam przepis jednak tak, jak jest w oryginale, zostawiając sobie tym samym miejsce na kolejny przepis na domowy budyń bananowy na pełnym mleku.

Lecicie do sklepu i grasując pomiędzy półkami wchodzicie w posiadanie następujących produktów, z których odpowiednio bierzecie:
5 jaj
1 szklanki cukru (proponuję dać około ¾ - jeśli nie lubicie zbyt słodkich deserów)
Opakowanie cukru waniliowego
1 szklankę mąki tortowej
½ szklanki mąki ziemniaczanej
Łyżeczkę proszku do pieczenia
Około 1 litra mleka
2 galaretki
2 opakowania budyniu (smak taki, jaki lubicie)
Olej słonecznikowy, na przykład ( najlepiej bez aromatu) ¾ szklanki
40 dkg truskawek ( a można szaleć mieszając owoce sezonowe)



I teraz szybko – naprawdę szybko się robi.
W telegraficznym skrócie:
Żółtka  + cukier  + cukier waniliowy – ucieracie mikserem na puszystą masę.
Ubijacie pianę z białek.
Mąkę tortową i ziemniaczaną przesiewacie przez sitko i dodajecie proszek do pieczenia.
Mąki dodajecie do masy z jaj, do tego dodajecie olej i na końcu łączycie z  pianą z białek. Mieszacie delikatnie aczkolwiek skutecznie.
Do pieca wstawiacie, na więcej niż trzy „zdrowaśki”, czyli 180 stopni C – około godziny – u mnie przy termo obiegu  zajęło to 40 minut. Wcześniej blaszkę albo tortownicę smarujecie masłem i wysypujecie bułką tartą. 
Ciasto się piecze, a wy myjecie truskawki. Pod koniec pieczenia robicie budyń – w tej wersji z torebki – zgodnie z przepisem na opakowaniu – tylko bierzecie mniej mleka.  
 Już niedługo przepis na domowy budyń . Krem „karpatkowy” do tego też smakowałby nieźle. 


Upieczone ciasto wyjmujecie i na ciepłym rozsmarowujecie ciepły budyń. Na wierzchu układacie truskawki.


Wszystko zalewacie galaretką. Pamiętajcie by przyrządzić ją z mniejszej ilości  wody. I poczekajcie aż zacznie tężeć – ścinając się. Wylewacie ją na wierzch i wkładacie ciasto do lodówki .
Podajecie następnego dnia – ciasto urywa to i tamto , a ja chciałam podziękować za inspirację  Słodkim Fantazjom :)




Kurczak marynowany w soku malinowym podawany z ryżem jaśminowym i sezonowymi warzywami.





Czasami wrzucam coś, co daniem na słodko nie jest. Tym razem zapachniało latem i malinami w mojej kuchni. Niestety, syntetycznymi póki co. Moim zdaniem to wyśmienite połączenie idealnie pasuje do kurczaka i wybornie komponuje się z  ryżem i warzywami. Wszystko jest  parowane, więc wchłaniamy minimalne ilości kalorii.

Aby wykonać to danie potrzebujecie:
Piersi z kurczaka – dla 2 osób wystarczy połowa jednej dużej. Jak macie możliwość zakupienia prawdziwego wiejskiego kurczęcia polecam, tym bardziej - zobaczycie i posmakujecie różnicy.
Około ½ szkl. soku z malin (ja używam „Łowicza”), gdy nie mam świeżych malin pod ręką.
Około 70 ml oleju – możecie użyć słonecznikowego albo jeśli lubicie posmak orzechów – lnianego.
Około 2 łyżek octu winnego - choć i z balsamicznym smakuje wręcz nieziemsko.
25 gram alkoholu (wódka, może być też rum ew. whisky)  to opcjonalnie.
Do tego jeszcze ze 3 ząbki czosnku, 4 – 5 szt suszonych pomidorów w zalewie, szczyptę ziół prowansalskich – koniecznie z lawendą i kilka gałązek świeżej bazylii.
ryż - ja uwielbiam jaśminowy - tylko błagam nie w torebkach.
I sezonowe warzywa – ja dzisiaj użyłam fasolki szparagowej i młodej marchewki.


Przygotowanie dania jest proste. Piersi kroimy w plastry i wkładamy do marynaty. Aby uzyskać aksamitną marynatę mieszacie płynne składniki. Dosypujecie szczyptę ziół. Układacie w marynacie kurczaka, dodajecie czosnek pokrojony w kawałki, pomidory w całości, bazylię i suszone pomidory.


Kilkakrotnie w ciągu marynowania obracacie, by mięso nabrało smaku. Jak zauważyliście w przepisie nie ma ani grama soli. Tą, jeśli chcecie dodajcie na samym końcu. Ja jej w daniach z parowara nie używam w ogóle. Zioła nadają potrawom wystarczająco dużo smaku i aromatu.
Proponuję macerować mięso kilka godzin.  


Na końcu wszystko przekładacie do parowara. Mięso i ryż potrzebuje około 30 – 40 minut.  W połowie około 15 - 20 minuty, mniej więcej, dokładacie warzywa. 


I gotowe. Podajecie z sałatkami ze świeżych warzyw, z dodatkiem malinowego soku do ryżu. Dla podniesienia walorów smakowych.


Mięso nie jest słodkie, zyskuje na delikatności i aromacie. A kiedy sezon malinowy będzie w pełni – spróbujcie przygotować marynatę ze świeżych malin  (maliny delikatnie dusimy w odrobinie wody z dodatkiem  szczypty cukru, przecieramy przez sito, by nie było pestek – dalej postępujemy podobnie jak w tym przepisie).  Tak przygotowane mięso można wrzucić również na grilla. Podane w towarzystwie grillowanego ananasa ….  cukinii, pomidorów albo z sałatką z bobu.... Marzenie.



piątek, 8 czerwca 2012

Koktajl niewyszukany


zostało mi trochę truskawek... został mi kefir, bo robiłam czekoladowe ciasto, znalazłam łyżkę cukru.
Wrzuciłam do blendera, zmiksowałam i zaserwowałam z truskawkami i melisą.
Nie jest to przepis szczególnie odkrywczy, ale jak zawsze skutecznie zadowalający każde podniebienie.


Marcepanowe praliny w gorzkiej czekoladzie.





Uwielbiam marcepan, pasjami….
Pasje bywają zgubne, mawiają.  Na przekór  temu, pognałam do kuchni by przepaść na dwie godziny – zatracając się całkowicie w pralinowym szale marcepanu.

Do zrobienia 30 sztuk marcepanowych łakoci należy upolować:
25 dkg marcepanu (biały, różowy – jakikolwiek)
Tabliczkę  100 gramową gorzkiej czekolady
1 łyżkę wody różanej
Troszkę oleju
Posypki i inne cuda, co kto lubi


Opcjonalnie, co polecam dla tych powyżej 18 lat, do wyboru – owoce z nalewki, likiery (limoncello będzie wyśmienity) – już niedługo przepis na domowe limoncello również w wersji z mlekiem.
Dla małolatów - dodatki w postaci pokruszonych pistacji, orzechy laskowe, rodzynki – tymi można marcepan nadziewać. Jeśli oczywiście dzieciaki nie mają alergii.
Dla eksperymentatorów -  chilli, zioła (lawendę, tymianek) odrobinę grubej soli .


Z marcepanem trzeba trochę popracować.  Masa powinna być miękka, plastyczna.  Z  wyrobionej masy trzeba ulepić kulki – wielkości orzecha laskowego na przykład – jeśli mamy wersję bez dodatków.
Jeśli macie zamiar do środka pralinki schować migdał, orzech albo owoc z nalewki – działacie jak w przypadku robienia knedli tudzież pyz. W środku kulki robicie dołek, wkładacie skarb i ukręcacie .
Jeśli natomiast planujecie poszaleć z ziołami – w trakcie wyrabiania dodajecie wybrane przez was zioła i wyrabiacie masę. Proponuję nie przesadzić z ilością – bo marcepan jest słodki.  Dodatek odrobiny soli fajnie złamie smak słodyczy. A limoncello? A dodajemy do masy i wyrabiamy.


Każdą kulkę nabijamy na wykałaczkę.
W  kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę z dodatkiem wody różanej (opcjonalnie) – by czekolada ładnie się rozpuściła , nie miała grudek i była lśniąca dodajemy olej ( neutralny w smaku).


Każdą kulkę zanurzamy  w czekoladzie , obsypujemy dobrem, które posiadamy i odstawiamy do obsuszenia – po czym do lodówki by czekolada była chrupka. 


Ja suszę w jabłkach i kieliszkach ;-)
Jakby co, to przed podaniem wyjmujemy wykałaczki ;-) 




czwartek, 7 czerwca 2012

Kotina z rusztu – czyli kruche ciastko à la kocica z różem we włosach.






Wykorzystałam resztki ciasta z mazurków wielkanocnych. Niewykorzystaną część ciasta zamroziłam.
Poniżej proporcje na mazurka.
 Z tej porcji wyjdzie co najmniej zyliard ciastek.

½ kg mąki
50 g cukru pudru
250 g masła, zimnego
3 żółtka
1 łyżka kwaśnej śmietany

Mąkę mieszacie z solą i z cukrem pudrem – dodajecie do tego zimne masło i siekacie. Na końcu dodajecie śmietanę i żółtka – i dobrze, aczkolwiek energicznie, wyrabiacie. Owijacie w folię spożywczą i do lodówki na co najmniej pół godziny.


Ja mam ulubioną wykrawaczkę w kształcie kotiny. Wałkujemy, wycinamy i układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Wierzch smarujemy rozbełtanym jajkiem, żeby ładnie się kotiny błyszczały. I tak przygotowaną blachę do pieca na "3 zdrowaśki"  (czyli 20 minut) na 190 stopni.


Lukier robicie z 1 białka i 1 szkl. cukru pudru (cukier przesiejcie przez sitko). Ucieracie w makutrze, mikserem  albo zwykłym widelcem. Trochę się schodzi. Przynajmniej 20 minut. Lukier powinien mieć kremową gładką i lśniącą konsystencję.  Z tej ilości wystarczy na zyliard ciastek do polukrowania. 
A potem to puszczacie wodzę fantazji i wedle uznania przyozdabiacie. 



 a w ramach bonusa zrobiłam tez kilka kolorowych guzików.