poniedziałek, 30 grudnia 2013

Ostro, słodko i kwaśno czyli przepis na domowy sos do sajgonek i spring rolls-ów



Do wykonania tego piekielnie dobrego sosu potrzebujecie:

pomarańczę - co najmniej 1 sztukę
limonkę - też jedną sztukę
ocet ryżowy
sos ostrygowy tudzież inny rybny
cukier trzcinowy
imbir utarty
czosnek w ząbek uczesany - jeden, rozgnieciony
papryczkę chilli - sztuk co najmniej 1/2
miód wraz z imbirem albo sam miód
kolendrę w liściach :)



wszystkie składniki do gara ( wyciśnięty sok z limonki, pomarańczy, 3 - 4 łyżki octu ryżowego, cukru do smaku, czosnek, imbir ze 2 łyżeczki, sos ostrygowy - dużo ale bez przegięć i całą resztę. Zagotować - i  gotować chwilę - z 10 minut, mniej więcej. Sos powinien zgęstnieć. Ale bez paniki zawsze można go zaciągnąć delikatnie  skrobią ryżową tudzież ziemniaczaną, jak ktoś ma życzenie.  Dosmaczyć na końcu wedle preferencji. Ja na sam koniec dodałam jeszcze ociupinę startej skórki pomarańczowej.


niedziela, 29 grudnia 2013

Pasta z fasoli mung



 Szykując listę przekąsek na sylwestrowe przyjęcie i przeglądając szafkę znalazłam fasolę mung i adzuki.
Jeśli chodzi o finger food w planach mam: ciasteczka gryczane, które będą podawane z serkiem philadelphia z siekanym łososiem. W planach mam jeszcze kukurydziane tortille, babeczki z ciasta francuskiego faszerowane musami, na które to musy jeszcze nie mam pomysłu i sajgonki z kurczakiem, warzywami , mango i avocado podawane z sosem z pomarańczy, chilli, imbiru i innych.
No i do tych tortilli potrzebowałam coś wymyślić. Sos guacamole? Może być. Ale idę na żywioł. Tortille będą podawane z pastami z fasoli mung i adzuki i innymi dodatkami, o których myślę intensywnie.

Co zrobić z fasolką mung.


Szklankę fasoli namoczyć na noc.  Zlać wodę i przepłukać. Zalać fasolkę tak, by woda delikatnie przykrywała fasolkę. Nie solić. Fasola ugotuje się bardzo szybko.
Fasolkę teraz na sito przełożyć żeby odciekła, ale wody z fasolki nie wylewać - może się przydać.


Teraz trzeba przygotować:
2 ząbki czosnku
2 szczypty kminku
sól
pieprz cytrynowy
papryczkę chilli
oliwę z oliwek
kilka gałązek kolendry
łyżeczkę soku z limonki

Do fasolki dodać zgnieciony czosnek, pokrojoną papryczkę, kminek, 2-3 łyżki oliwy z oliwek, kolendrę. Zmiksować. Teraz może się przydać woda z ugotowanej fasolki - aby uzyskać ulubioną konsystencję pasty.


Na końcu doprawić do smaku, wymieszać.  Całość przełożyć do słoika - można przechowywać kilka dni w lodówce.


sobota, 28 grudnia 2013

Gryczane ciasteczka - wytrawna przekąska



Szykuje się impreza. Dlatego też czas pomyśleć o  menu.  Przystawki.  Szukałam inspiracji po necie, po książkach kucharskich i wymyśliłam.
Mianowicie  jedną z przystawek będą gryczane ciasteczka z musem  z serów koziego i philadelphia z dodatkiem łososia.
Poleciałam więc do sklepu celem zanabycia mąki gryczanej - ostatnie doświadczenia z tumultem ludzi na diecie bezglutenowej skłoniło mnie do poszukiwania rozwiązań właśnie bez glutenu.
Wszystkie przystawki będą dla tych, co glutenu spożywać nie powinni, bo gdyż ponieważ dlatego.


Do zrobienia około 65 sztuk małych ciasteczek gryczanych potrzebujemy:
1 szklankę mąki gryczanej
1 jajko
szczyptę soli
1/2 szklanki wrzątku



Mąkę, jajko, szczyptę soli wrzucamy do michy. Zalewamy to wrzątkiem i energicznie mieszamy, najpierw łyżką drewnianą. Potem już ręką wyrabiamy na gładkie ciasto.


Ciasto wałkujemy na placki ok 3 mm. Następnie wycinamy z nich małe kółka np.: kieliszkiem tudzież inną foremką.



Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika - nagrzanego do 160 - 180 stopni i pieczemy do lekkiego zrumienienia.


 Pozwalamy ciasteczkom ostygnąć.  Smakują jak podpłomyki i wybornie nadają się na przystawki.
Można je przechowywać w szklanym słoju - do czasu, kiedy przyjdzie czas na robienie pasty z serów i wędzonego łososia.


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Trufle z gorzkiej czekolady



Do zrobienia  tych nieziemsko aksamitnych trufli potrzeba:


2 tabliczki  czekolady( 20 dag) o zawartości kakao co najmniej 55% - ja wybieram zawsze 70%
250 ml śmietanki kremówki
5 dag masła
kakao w proszku
opcjonalnie: chilli w proszku, pokruszone pistacje, odrobinę alkoholu.






 Śmietanę należy delikatnie podgrzać, ale nie zagotować. Do miseczki połamać czekoladę. Zalać gorącą śmietaną i wymieszać drewnianą łyżką na gładką masę.


Gdy czekolada będzie chłodna dodajemy masło i mieszamy do wchłonięcia.




Miskę trzeba teraz przykryć folią i wstawić do lodówki na przynajmniej 2 godziny. W tym czasie można uskutecznić jakąś miłą konwersację przez telefon.  Po tym czasie :
na talerz wysypujemy kakao.




Za pomocą małej łyżeczki nabieramy małe porcje masy i obtaczamy w kakao. Przy okazji testujemy. I tutaj przenosimy w fantastyczny świat aksamitnych doznań i aromatów czekoladowych.





Możemy do masy dodać odrobinę proszku chilli - doda truflom kopa. Obtaczać trufle można w kruszonych pistacjach, wiórkach kokosowych czy mielonych orzechach. Ja jednak najbardziej lubię w tym wydaniu klasykę czyli kakao.
To ja się przenoszę do innego, czekoladowego świata....









niedziela, 18 sierpnia 2013

woda z kwiatów pomarańczy w całkiem sympatycznym towarzystwie.

Sympatyczna Marynata:

100 ml wiśniówki, 50 ml octu balsamicznego, 2 łyżki oleju z orzechów włoskich, łyżeczka sosu sojowego, 1/2 łyżeczki wody z kwiatów pomarańczy, szczypta lubczyku, łyżeczka utłuczonych ziaren zielonego pieprzu, 2 łyżki imbirowego miodu z kawałkami imbiru, szczypta mielonego cynamonu - wymieszajcie i ułóżciew marynacie kurczaka. Niech sobie nabiera mocy co najmniej przez 10 godzin ... U mnie leżakował dwa dni.
Co jakiś czas przekładajcie mięso, tak by cały kurczak przeszedł przyprawami.
 
Po 10 godzinach tudzież dniach dwóch - kurczaka przekładacie na blachę i do pieca na 180 stopni z termoobiegiem. 

W tym czasie możecie zrobić sos.

W tym celu gotujecie marynatę. Dodajcie do niej maliny - ilość wedle uznania. Zagotujcie i przetrzyjcie przez sitko. Aby sos był gęstszy dodajcie odrobinę mąki - stanie się dzięki temu bardziej zawiesisty.

Kurczak piecze się dość szybko i bardzo szybko rumieni się - ze względu na to, że marynata ma w swoim składzie miód. 


Pomimo, że skórka może sprawiać wrażenie przypalonej - w środku mięso jest soczyste, aksamitne i kruche.

Możecie tak, jak ja, zdjąć skórkę. Polewacie kurczaka sosem, posypujecie zielonym utłuczonym pieprzem i objadacie się.


sobota, 17 sierpnia 2013

Sos malinowo - wiśniowy - reszta jest dodatkiem



Dopadła mnie kulinarna nadpobudliwość.  Czasami tak mam, że mnie atakuje bez ostrzeżenia. Poddaję się wtedy bezsilna i daję się porwać szaleństwu.

Tym razem napadło mnie na kawał mięcha.  Dlatego odwiedziłam  zaprzyjaźnionego rzeźnika i nabyłam piękną pierwszą krzyżową na bitki.

 Nie miałam za bardzo pomysłu w jaki sposób przyrządzić mięso.  Miałam ochotę na klasyczne bitki, ale żeby nie były do końca tak klasyczne. 

Klasyczne bitki jak się robi chyba wiecie, ale dla przypomnienia krótki przewodnik po bitkach:
1. mięso pokroić na plastry
2. zbić z obu stron
3. jedna szkoła mówi oprószyć solą i pieprzem; inna mówi, że dopiero na patelni oprószyć solą
4. każdy plaster obtoczyć delikatnie w mące i smażyć z dwóch stron by zamknęły się pory mięsa
5. przełożyć do garnka, w którym wcześniej dusi się przesmażona cebula z dodatkiem liści laurowych, ziela angielskiego, ziela angielskiego, ziaren pieprzu, jałowca - zalać wrzącą wodą i dusić pod przykryciem do miękkości
6. obowiązkowo dodać kilka grzybków suszonych
7. ja dodaję jeszcze gorczycę, kolendrę w ziarnach, po łyżce słodkiej i ostrej mielonej papryki

Tym razem zaszalałam ....  

Z ostatniej imprezy zostało mi sporo nalewki, tzw "przemysłowej"  - czyli wiśniówki lubelskiej ze sklepu.  Nie smakuje mi ona,ze względu na chemiczny, moim zdaniem posmak, więc postanowiłam ją wykorzystać w sposób przemysłowy właśnie.

Do garnka, w którym dusiło się mięso wlałam sporą ilość alkoholu, prawie szklankę. Uchyliłam pokrywkę i pozwoliłam by alkohol sobie delikatnie parował.
Pod koniec duszenia, gdy mięso było już kruche - wlałam 1/3 szklanki octu balsamicznego. Dorzuciłam tymianek, rozmaryn i lebiodkę - sporą garść dopiero co zerwanych ziół. 

Sos .... wyszedł obłędnie. Gęsty, kleisty, słodkawy, złamany kwaskowatością octu balsamicznego - obiecujący niezapomniane doznania kulinarne.

Do tego zamarzyły mi się kopytka i  sos wiśniowy, koniecznie....


 Obleciałam rano okolicę w poszukiwaniu wiśni i dupa. Ni widu ni słychu. No trudno, trzeba było wymyślić coś w zamian. Nie miałam ochoty na wiśnie mrożone  - tymi mogę się delektować zimą. Chcę świeże, ale nie ma... Kupiłam więc w akcie desperacji pojemnik malin a zamiast rukoli zwykłą sałatę....

W domu przystąpiłam do akcji sos owocowy...



Wrzuciłam do garnuszka garść malin, do tego dodałam wiśnie - z nalewki (czyli ledwo osączone ze spirytusu, które już od roku dzielnie mi służą jako dodatek do różnych dań).  Wiśni dodałam dosłownie 6 sztuk.
Pozwoliłam, by owoce lekko się podusiły i zalałam je sosem z bitek - zagotowałam i przetarłam przez sito odkładając wcześniej na bok wiśnie. Nie dodaję do tego sosu cukru. Ale jeśli komuś z Was potrzebne jest dosłodzenie sosu, proszę bardzo - łap nikt za to nie poprzetrąca przecież. Jeśli sos będzie zbyt rzadki, można go jeszcze podgotować i zredukować, albo możecie zaprawić odrobiną mąki. Sos jest wyborny - kwaskowaty, ale smakujący duszonym mięsem - świetnie komponuje się z bitkami i kopytkami.


Kopytka przyrumieniłam na patelni. I takie oto danie wyszło :


Sos  z bitek proponuję zostawić i zamrozić, jeśli zostanie.  Nada się wyśmienicie do bigosu na święta ;-)



poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Kukułczanka



 Once upon a time miałam przyjemność pokosztować tej nalewki. Zauroczyła mnie. Zresztą jak większość nalewek, tynktur, win i innych maceratów wytwarzanych przez Stefanię Babcię. Stefania wiecznie coś przetwarzała, nalewała, a potem na wnuczkach testowała.
Kosztowanie specjałów procentowych Babuni kończyło się zwykle powrotem do domu krokiem lekko zawianym. Gdyż Stefania nie żałowała mocy i po konkrecie nalewki robiła.  W sumie ma to swoje plusy. Wystarczy ledwie kieliszeczek, dwa i człowiek i zdrowszy i szczęśliwszy.  I ja po Babuni  przejęłam tą tradycję i nie znajdziecie u mnie nalewek o mocy kompotu. Kompot to ja mogę co najwyżej ugotować.
Aczkolwiek przyznaję "kukułczankę" przeważnie nastawiam tylko na wódce. Stefania robiła ją na spirytusie mieszanym z wódką, czasami dodawała skondensowane mleko by złagodzić moc.

Ongiś kukułki dostępne były tylko na wagę.  To smak dzieciństwa, tego trochę bardziej zaawansowanego.
Jeżeli chodzi o nalewkę - najlepiej kupić kukułki marki Wawel. Mają bardzo dużo pysznego czekoladowego nadzienia nasączonego alkoholem.


Zasada jest prosta:  1:1. Czyli np. pół kilograma kukułek - pół litra wódki. Dla hardcorowców w stylu Babuni Stefanii na tą ilość kukułek:  250 ml spirytusu wymieszanego z 250 ml wódki. Jak się kukułki rozpuszczą wymieszać ze 150 - 200 ml skondensowanego mleka.

Zalewamy kukułki alkoholem i pozwalamy im się rozpuścić. Przy sprzyjających warunkach i okolicznościach przyrody kukułki rozpuszczą się w ciągu doby.  Przy mniejszym szczęściu będzie różnie. Należy czasami wstrząsnąć słojem, zamieszać w nim .... odczekać i delektować się.

Wódka jest słodka, przypomina smakiem sheridan's - przypomina, bo nie ma w naszej kukułczance whisky.
Ale, łatwo można to zmienić zalewając kukułki Jackiem Danielsem. Dupę urywa, wymiata i szał ciał ...






niedziela, 11 sierpnia 2013

SUSZONE POMIDORY "WŁOSKIEGO KELNERA" - czyli koncentrowanie zmysłów pod niepozorną pokrywką u podnóża Wezuwiusza.






Sezon pomidorowy ... Ciepło, wilgotno i słonecznie.  Słońce igrając po krzakach pomidorów i dotykając dojrzewających owoców napełnia je aromatem, kolorem...
Czas na koncentrowanie zmysłów pod niepozorną pokrywką, jak to  ktoś, gdzieś, kiedyś rzekł.
Najlepsze do suszenia będą pomidory ze znanego źródła - gruntowe, ogródkowe - być może te z RODos, być może z balkonu, a może te od zaprzyjaźnionej pani ze Złotokłosu.  Na pewno te pachnące - spróbujcie powąchać takiego prawdziwego pomidora i porównajcie z tymi, które można kupić w sklepie. Niebo a  ziemia. Najwykwintniejsze są odmiany typu San Marzano :
(Odmiana pomidorów gruntowych pochodząca z Kampanii, rosnąca u podnóża Wezuwiusza. Są twarde, podłużne i mają słodki smak. San Marzano wymaga specjalnej gleby pochodzenia wulkanicznego, jest stosowany do przyrządzania sosów do pizzy i makaronów, do duszenia, nadaje się do wszelkiego rodzaju przetworów, jak również do suszenia. Mają stosunkowo mało pestek, są zwarte, mało wodniste).
Jak ktoś z Was ma ochotę - proszę bardzo niechaj śmiga w okolice Wezuwiusza. Ja zaprzyjaźniłam się z jedną panią i ona mi dostarcza pomidory, które nadają się wyśmienicie do suszenia. Pachną tak, że urywa to i tamto, są słodkie , soczyste - kwintesencja pomidora.


Ile? Co ile? Ile się da. Tych pomidorów w sensie.  Wszystko zależy od Waszych apetytów.
Proponuję co najmniej 10 kg na domowy użytek. Z kg wychodzi niewiele ponad słoik o pojemności ćwierć litra.  Najchętniej przetwarzałabym je przemysłowo. Muszę tylko znaleźć dostawcę wykwintnej oliwy.
Pomidory trzeba umyć, osuszyć i pokroić. Szkoły są różne :  w poprzek, wzdłuż, na pół, na ćwiartki. Ja kroję na co najmniej 2 - 3 plasterki o szer.  1/2 cm.


 Delikatnie oprószam solą (nie jest to konieczne, ale sól dobrze konserwuje). Wykładam pomidory na blachę i suszę w 100 stopniach przez 6 godzin w piekarniku z termoobiegiem. Piekarnik zostawiam lekko uchylony. W domu pachnie tak, że można oszaleć ze szczęścia...
Jak ktoś ma suszarkę do owoców i warzyw - bardzo proszę.
Z domowego ogródka przynoszę tymianek, lebiodkę i lawendę. Do tego czosnek, kilka ziaren kolendry i gorczycy.


Ostudzone pomidory przekładam do słoika razem z ziołami i przyprawami. Zalewam ciepłą oliwą z oliwek. Zakręcam i odstawiam, aby nabrały mocy. Można zalewać olejem, można zamrażać same suszone pomidory. Można też nie podgrzewać oliwy - kwestia szkoły - moja zaleca ciepłą oliwę.
Macerowane w oliwie z oliwek mają dodatkową zaletę - oliwa jest wyjątkowo aromatyczna - podawać z  kroplą octu balsamicznego jako wyśmienitą przystawkę w jesienne i zimowe wieczory...
Jakich ziół użyjecie ? Pełna dowolność - następnym razem dodam szałwii i bazylii. I chilli.
A tajemnicza szafka zaczyna nabierać wreszcie kształtu.






niedziela, 21 lipca 2013

Fusilli z aromatyczną włoską szynką




Proste i przepyszne danie na dodatek łatwe w przygotowaniu.
Do jego przygotowania potrzebne będą:
  1. pieczarki ok 10 szt. - możecie zastąpić grzybami leśnymi, podniosą walory smakowe dania - pamiętajcie tylko by grzyby leśne poddawać obróbce termicznej przez nie mniej niż 20 minut
  2. cebula (jedna mała, lub 1/2 dużej)
  3. 2 ząbki czosnku
  4. 7 plasterków włoskiej szynki dojrzewającej
  5. szklanka śmietany (jeśli będziecie mieli możliwość użycia prawdziwej - nie sklepowej - polecam, smak wtedy jest nie do opisania)
  6. gałązka świeżej lawendy
  7. dwie gałązki lebiodki
  8. dwie gałązki tymianku
  9. 4 listki szlwii
  10. kilka igiełek rozmaryny
  11. sól, pieprz
  12. oliwa z oliwek albo masło do smażenia ( do tego dania preferuję masło)
  13. makaron (wedle uznania, ja miałam fusilli w domu)


 Nastawcie wodę na makaron. Osólcie dość obficie.
Rozgrzejcie na patelni masło albo oliwę i przesmażcie posiekaną w piórka cebulę. Możecie dodać szczyptę soli.  W tym samym czasie, kiedy cebula się rumieni, pokrójcie pieczarki i szynkę na paski.
Wrzućcie pieczarki na patelnię troszkę przesmażcie i dodajcie szynkę oraz rozgniecione 2 ząbki czosnku. Pozwólcie żeby  wszytskie składniki przeszły swoimi aromatami.


Sprawdźcie, czy makaron już jest gotowy. Jeśli tak, odcedźcie go i przełóżcie z powrotem do garnka, w którym się gotował.
Przygotujcie śmietanę. Rozmieszajcie ją ze świeżymi ziołami. Wlejcie na patelnię, zamieszajcie sos i podgrzewajcie jeszcze 2-3 minuty. Gotowe.


Przełóżcie makaron na patelnię - wymieszajcie. Efektownie wygląda podany na talerzach przyozdobionych  gałązkami lawendy i tymianku. Do tego możecie podać lekkie białe wino , albo czerwone, gdy w skład dania wchodzą leśne grzyby.




niedziela, 9 czerwca 2013

Crumble






Polecam Wam do wypróbowania  zapiekane owoce pod kruszonką. Tak zwane CRUMBLE.
Fantastycznie owocowe - do szamania na ciepło na przykład w towarzystwie lodów.
Jeśli chodzi o wsad, to do crumble można użyć w zasadzie wszystkich owoców sezonowych.
Poniżej przepis na crumble truskawkowo - rabarbarowy. W oryginalnym przepisie, tak jak poniżej jest wskazówka by poddusić pokrojony rabarbar z masłem i cukrem.  Moim zdaniem, nie jest to konieczne. A jeśli już się zdecydujecie na to, dosypcie więcej niż jedną łyżkę mąki kukurydzianej. :)

 Nadzienie z truskawek i rabarbaru:

   0.5 kg truskawek
   3 łodygi rabarbaru ( wybierajcie czerwone)
   1 łyżka masła
   3 łyżki cukru
   1 łyżeczka cukru waniliowego
   odrobina soku z cytryny
   łyżka mąki kukurydzianej ( polecam dodać więcej, drugie tyle, jeśli decydujecie się dusić rabarbar)

Truskawki umyć, pokroić w ćwiartki i ułożyć w naczyniu żaroodpornym. Skropić sokiem z cytryny.
Rabarbar obrać, pokroić w kostkę i umieścić w rondelku. Dodać masło i cukry, podgotować. Po trzech minutach zdjąć rabarbar z ognia i dodać go do truskawek. Całość wymieszać z mąką.
Ewentualnie pokroić w cienkie plasterki rabarbar i wymieszać z cukrem. Dodać truskawki - przemieszać i wyłożyć na dno  naczynia żaroodpornego.
Jeszcze lepszy efekt będzie jeśli dla każdego przygotujecie oddzielną porcję crumble - zapiekając owoce w kilku foremkach.

Kruszonka:

  100g masła
  130g mąki  - dodajcie jeszcze połowę
  3 łyżki brązowego cukru
  3 łyżki cukru waniliowego
  szczypta soli
  szczypta proszku do pieczenia, możecie dodać 1/4 łyżeczki do pieczenia

Suche składniki połączyć. Masło stopić w garnuszku, dodać do mącznej mieszaniny. Wyrobić. Pokruszyć na owoce.


 Piec ok.45-50 min w piekarniku nagrzanym do 170st. C, aż kruszonka stanie się złota. Podawać ciepłe  z lodami śmietankowo - czekoladowymi z białej czekolady :)


* wyśmienite lody do crumble zrobiła Sławka - szkoda, że nie mamy fot. Na usprawiedliwienie mam tylko to, że lody zniknęły w tempie ekspresowym.
** autorem zdjęć jest Marcin.

niedziela, 5 maja 2013

Tort bezowy


lekki, niesłodki tort bezowy - ma jeszcze jedną zaletę - prosty w wykonaniu.

Do zrobienia dobrej bezy potrzebne będzie 6 białek i 1 i 1/3 szklanki cukru plus szczypta soli , cierpliwość i sprawny mikser.


Białka najlepiej wybić poprzedniego dnia i pozostawić na noc bez przykrycia w kuchni. Następnego dnia dodać szczyptę soli i ubijać mikserem do uzyskania gęstej piany. Stopniowo dodawać  cukier i ubijać dalej.
Cukier dodawajcie po 1 łyżce. Ja kręciłam pianę na bezę w sumie godzinę - ale się opłacało.


Piana powinna być gęsta i lśniąca. Teraz rozgrzewamy piekarnik do temp 180 stopni. Na papierze do pieczenia rysujemy 2 okręgi o średnicy 20 - 23 cm.  Wykładamy na nie pianę.


Pieczemy przez pierwsze 5-7 minut w temp 180 stopni. Potem zmniejszamy temperaturę do 140 stopni i pieczemy około półtorej godziny.
Beza  powinna być lekko przyrumieniona i popękana.
Najlepiej pozostawić na noc w piecu. Upieczoną przechowywać w zamkniętym pojemniku w temperaturze pokojowej.
Czas na krem.





Potrzebne będzie opakowanie serka mascarpone - 125 gram
lemon curd  - zrobiony z tego przepisu . Ja zużyłam cały, który zrobiłam.
śmietana kremówka - 250  ml .

Serek mieszamy z lemon curdem - moim zdaniem więcej lemon curdu załamie smak słodkiej bezy. Śmietanę trzeba ubić - a następnie dodać ją do lemon curdu. Wymieszać. Przełożyć bezę kremem. Na wierzchu kremu poukładać pokrojone w plasterki truskawki. Przykryć drugim baletem bezy. Oprószyć delikatnie cukrem pudrem, przybrać truskawkami i miętą albo melisą.