piątek, 27 lipca 2012

Kompot -" frappe"



Czekam aż kiedyś jakieś dziecko spyta się mnie, jak będę już miała sto lat, a co to jest kompot?
 Na szybko pije się jakieś podejrzane soki w kartonach przygotowywane z koncentratów, napoje w butelkach skrzące się chemią.  A na upał nie ma nic lepszego niż swojski domowy kompot.
Dzisiaj z cyklu – co się nawinie – kompot z:



Papierówek (sztuk 4)
Śliwek (sztuk 5)
Malin ( 250 gram)
Białych porzeczek ( około 200 gram)
2 łyżek cukru
5 goździków i laski cynamonu.


Owoce przebieramy. Z jabłek wykrawamy gniazda nasienne, ze śliwek usuwamy pestki. Gotujemy wodę około 3 litrów (jeśli lubicie kompoty mniej esencjonalne dajcie więcej wody).


 Do wody dodajemy cukier i korzenie. Do wrzątku wkładamy jabłka i śliwki i dajemy im czas około 10 – 15 minut – jak jabłka zaczną się rozpadać dodajemy maliny i porzeczki. Gotujemy jeszcze około 5- 10 minut. Zostawiamy  w garnku by kompot naciągnął. Przecedzamy do dzbanków, dodajemy świeżej mięty, możemy dodać cytrynę.


 Podajemy schłodzony albo zmiksowany z kostkami lodu. Taki kompot" frappe".
Nie ma to jak upał schładzany kwaskowym  kompotem z nutą mięty.
A ja już marzę o kompocie z lubaszek....

Tort cytrynowy.




Żar się leje z nieba, oddychać nie ma prawie czym. A tu zapotrzebowanie na tort. Wymagania specjalne, biszkopt aby nie był nasączany, krem bez mleka i śmietany i żeby za słodko nie było. 
Cytryny, limonki i mięta – motyw przewodni ochładzający.
Znalazłam starą gazetę  z przepisami na ciasta biszkoptowe. A tam w sam raz jak na zamówienie inspiracja.  Najpierw zakupy:


Ciasto:
6 jajek
175 gram cukru
Szczypta soli
75 gram mąki tortowej
75 gram mąki ziemniaczanej
90 gram masła ( w przepisie oryginalnym jest margaryna)
Proszek do pieczenia – na czubek noża
Krem:
2 jajka
2 żółtka
150 gram cukru
Szczypta soi
1 cytryna (skórka i sok)
1/2 limonki
250 gram masła ( w oryginale  margaryna)
Polewa: (ja tym razem zrobiłam tort bez polewy, za to cały obłożyłam kremem)
200 gam cukru pudru
4 łyżki soku z cytryny
25 gram masła ( ew. margaryny)
Do ozdoby:
Skórka otarta z cytryny
Maliny, porzeczki czerwone, liście mięty albo melisy.

I teraz do dzieła:


Ciasto: oddzielić białka od żółtek. Żółtka razem z 4 łyżkami gorącej wody, cukrem i solą ubijacie  do czasu aż z masy zrobi się gęsty krem. Białka oczywiście zachowujecie.


Wcześniej roztopcie  masło i kiedy będzie już wystudzone, ale płynne wlewajcie powolną strużką do masy z jajek i ubijajcie trzepaczką. Ważne by dostało się dużo powietrza do masy. Biszkopt będzie wówczas puszysty.


Białka ubijacie na sztywno i zsuwacie do masy.
Mąki i proszek do pieczenia przesiewacie i wsypujecie do masy.

Teraz ostrożnie mieszacie  używając cały czas trzepaczki, ale nie mieszajcie – żeby nie uciekło wbite wcześniej  powietrze.


Masę wylewacie (nie do kosza) tylko do tortownicy o średnicy około 22 cm, wyłożonej  pergaminem i do pieca na 180 stopni na 30 - 40 minut.
Gorące ciasto najlepiej wyjąć od razu z tortownicy i zostawić na kratce na całą noc.



Następnego dnia robicie krem:


W wodnej kąpieli ubijacie na gęsty krem jajka (całe) , żółtka, cukier, sól sok z 1 cytryny i ½ limonki, skórkę z cytryny. Ubijacie do momentu gdy krem będzie gęsty i w temperaturze pokojowej.
Masło ucieracie na jednolita masę i dodając po łyżce kremu maślanego  mieszacie dalej.


 Możecie dodać parę kropel limoncello, albo likieru miętowego. Z umiarem jednak.


Ciasto kroicie na dwa okręgi ( ja tym razem postanowiłam zmodyfikować przepis).  Nie przepadam za zbyt słodkimi ciastami – a biszkopt jest dość  słodki i krem również – możecie dodać mniejszą ilość cukru. Dlatego przekroiłam biszkopt raz uzyskując dwa placki. Biszkopt jest mokry, nie trzeba go nasączać, no chyba, że lubicie. 


Jeden blat posmarowałam delikatnie kremem i ułożyłam na nim maliny.  Na maliny wyłożyłam resztę kremu (zostawiając sobie trochę na  pokrycie ciasta). Przykryłam drugim blatem biszkoptowym. 


W oryginalnym przepisie jest  teraz akcja pt.:  robimy polewę:
Czyli mieszacie cukier puder, sok cytrynowy (4 – 5 łyżek) oraz roztopione masło. Na ciepło to robicie. Smarujecie wierzch tortu. I dopiero jak polewa wystygnie i stężeje smarujecie boki tortu kremem i ozdabiacie wedle uznania.
Ponieważ, moim zdaniem, polewa jest okrutnie słodka , ale są tacy, którzy kochają nadmiar słodyczy, ja z niej zrezygnowałam.


Cały tort smarujecie kremem i ozdabiacie wedle uznania.
Ja chcąc zrównoważyć  smaki słodki i kwaśny zdecydowałam się oprószyć cały tort skórką otartą z pomarańczy – delikatna gorycz podkreśla smak i aromat kremu maślanego z nutami cytryn i limonki.


Dodatkowo na wierzchu położyłam maliny kilka czerwonych porzeczek i liście mięty. Pamiętajcie, że mięta rewelacyjnie sprawdza się na letnie upały. Tort trzymajcie w lodówce. Przed podaniem, jeśli jest ciepło wystarczy mu około 20 minut na złapanie ostatniego oddechu i odtajanie.
Smacznego…
A cała porcja zawiera około 76 gram białka, 600 gram tłuszczu, 641 gram węglowodanów = ok. 27000 kJ = 6448 kcal


niedziela, 22 lipca 2012

Leczo albo coś .



Najpierw nalewacie sobie szklankę cydru i gasicie pragnienie. Gorąc w końcu.

A potem wyciągacie na blat kuchenny:
2 cebule cukrowe
1 paprykę
Cukinię
4 pomidory
3 ząbki czosnku
1 pierś z kurczaka
2 kostki rosołowe
Chilli
Zioła prowansalskie


Poszatkowaną cebulę wrzucacie na patelnię i przesmażacie na szklisto. Dodajecie pokrojone na kawałki mięso i dusicie.


 W międzyczasie popijacie cydr.



Dorzucacie na patelnię kostki rosołowe. Mieszacie i podduszacie.  Zagotujcie wodę – wrzątek będzie potrzebny do sparzenia pomidorów. Aby skórka ładnie odchodziła natnijcie delikatnie  pomidora na krzyż i zanurzcie na 2 minuty we wrzątku. Potem przełóżcie do miski z zimną wodą i po chwili obierzcie pomidory ze skórki. Pokrójcie je w kostkę i dorzućcie na patelnię. 

Do tego dodajcie pokrojoną w paski paprykę i na końcu cukinię pokrojoną w półtalarki.  Podduście do miękkości i przyprawcie do smaku wedle uznania.


 Możecie podawać  z makaronem, bez, z pieczywem. Klasyk zamiast  mięsa kurczaka, ma w swoim składzie kiełbasę tudzież parówki. 


Ja czasami dodaję jeszcze marchewkę pokrojoną w zapałki.  Z tej porcji  wyjdzie obiad dla 4 osób i zostanie Wam jeszcze na drugi dzień na lunchbox do fabryki.




niedziela, 15 lipca 2012

Nalewka Nocino z Parmy






Orzechówka włoska. Różni się od naszej rodzimej. Nastawiamy ją pomiędzy 15 lipca a 15 sierpnia. Bo z tego okresu potrzebne są nam zielone włoskie orzechy.

Ale do rzeczy.
25 orzechów
40 dkg cukru (ja dałam mniej (1 i ½ szklanki)
Garść płatków dzikiej róży
Skórka z 1 cytryny
Kawałek kory cynamonu
250 ml spirytusu
250 ml niegazowanej wody



Orzechy wyszorujcie i nakłujcie wykałaczką. Do słoja włóżcie płatki różane, korę cynamonu i skórkę (może być starta, może być skrojona ). 



Z wody i cukru  zagotujcie syrop i zalejcie nim dobra w słoju. Dodajcie spirytus. I odstawcie na słoneczny parapet na 2 miesiące.


Po tym czasie przefiltrujcie i spożywajcie w razie konieczności.