środa, 31 sierpnia 2011

z historycznego punktu widzenia

Zaczynamy….
Rys historyczny. Odkąd człowiek pojawił się na ziemi – jadł. W zasadzie, patrząc wstecz, zahaczając o początki można powiedzieć, że kiedyś ( i mam tu na myśli naprawdę zamierzchłe czasy) zdobycie pożywienia było praktycznie jedynym zajęciem człowieka.  Obawiam się, że oprócz skupianiu się na przetrwaniu, uchodzeniu z życiem przed kumplami z innych plemion, umykaniu rozbrykanym i głodnym prehistorycznym zwierzakom, człowiek zajmował się przystosowywaniem  do życia i nie miał czasu, jak się wydaje, na tworzenie kultury  skupiającej się na jego talerzu.  Zastanawiam się, kiedy tak naprawdę, na przestrzeni wieków, pożywienie, jedzenie, czy jak by tego inaczej nie nazwać , zaczęło być nie tylko koniecznością ale stało się również  przyjemnością? Rzut w przeszłość: Egipt, Babilonia, Chiny – mniej więcej koniec IV, no może III tysiąclecia p.n.e. – pierwsze wzmianki o tych  państwach. Prawdopodobnie wtedy zaczęła kształtować się tak zwana kuchnia narodowa. Narodowa, czyli jaka? Podobno odznaczały się  ( te narodowe kuchnie) zamiłowaniem do luksusu i wyrafinowaniem.  A polska kuchnia? Przy tych, wcześniej wymienianych – to naprawdę młoda tradycja. Jak mawiają znawcy, dzieła kulinarne mają ni mniej ni więcej, ale żywot motyla. Nie spisywane, giną w pomrokach historii, choć przekazywane bywają z pokolenia na pokolenie. Ale o dziwo niektóre z tych starożytnych przepisów funkcjonują po dziś dzień i są to mniej lub bardziej przez nas lubiane mięsa pieczone na rożnach, kasze, sery, chleb czy wino… To ostatnie uwielbiam. Tak zwana kuchnia staropolska swoje korzenie ma w kuchni słowiańskiej. Jak podają zapisy i wykopaliska już w I-V w. n.e. Słowianie, tudzież plemiona zamieszkujące dzisiejsze ziemie polskie  utrzymywały wyjątkowo ożywione kontakty handlowe z Rzymem. Ponoć całkiem chodliwym towarem, który kupowaliśmy od Rzymian było wino gronowe, oprócz oczywiście nielegalnego handlu bronią, o czym też są i wzmianki i tak, handlowaliśmy łukami i innymi, wbrew prawu. Tak czy siak, na to gronowe wino nie każdego było stać. Podobno w tych czasach należy doszukiwać się początków naszej kuchni. I podobno nie była ona monotonna. Anonim, Gallem zwany rozpisywał się na temat naszej kuchni i jej bogactw już w czasach Bolka Krzywoustego. Na zakończenie tego wywodu, który jest dopiero wstępem historycznym pewna opowieść ….
Czasy piastowskie. Pierwszy opis uczty, przykryty wiekiem legendy , znaczy się zmurszałym, pełnym pajęczyn i kurzu…. Piast (oracz kniazia Popiela) otóż urządził skromną ucztę z okazji postrzyżyn swojego syna Siemowita. Gdy wszyscy w chacie przy ognisku byli zebrani do drzwi Piasta zapukali dwaj tajemniczy goście, prosząc o gościnę. Wcześniej byli u Popiela, ale ten odmówił im poczęstunku. Piast i Rzepka (tak na imię miała żona Piasta) przyjęli podróżnych i ugościli tym, co mieli. Goście ci, smakując i wychwalając jadło przez Rzepkę przygotowane w cudowny sposób rozmnożyli je wprawiając w zachwyt gospodarzy i gości. To z relacji wcześniej wspomnianego Galla. A w tym dniu na stole gościł prosiak pieczony, sfermentowane piwo…. A dalej wedle słów Anonima: młody Siemowit po wygnaniu znienawidzonego Popiela dał początek Piastom, którzy zasiedli na tronie polskim  a dynastia ich wygasła ze śmiercią Kazimierza Wielkiego w 1370 roku.
I nie będę Was dalej zanudzać, tylko zapowiem opis kolejnej , która przeszła do historii i jest w pełni autentyczna, a mianowicie uczta jaką wydał Bolek Chrobry na cześć cesarza Ottona III w roku 1000.
A za chwilę przepis na nektarynkowe róże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz