piątek, 19 października 2012

Nalewka inna niż inne wiśniówki ...





Zanurzasz usta w płynie o purpurowym kolorze z refleksami bordo i fioletu, zamykasz oczy i widzisz słońce przebłyskujące przez rude i zółte korony drzew, otula cię zapach ziemi zasypiającej pod płaszczem utkanym z czerwieni spadających liści ... 

Nalewka wiśniowa, w której od tygodnia zamieszkały wędzone śliwki - zaczyna pachnieć i smakować nieziemsko.... trudno opisać doznania - trzeba spróbować....

Przepis ten znalazłam kiedyś na necie, więc nie potrafię powiedzieć, kto jest jego autorem, ani też nie pamiętam linka do oryginalnej wersji.

Jak ja robię tą nalewkę?

Przepis podstawowy na wiśniówkę
Co więcej potrzeba?   
10 dag mocno wędzonych śliwek z Łącka (można kupić na bazarze oraz w sklepach z ekologiczną żywnością)- to na proporcje kilogram wiśni i 1 litr alkoholu. Do tego szczypta cynamonu, kilka goździków.
Co z tym zrobić?
Kiedy już zlejemy nalewkę, dodajemy do słoja śliwki (w październiku) i odstawiamy w chłodne miejsce na kilka tygodni. Przez pierwszy tydzień mieszamy słojem każdego dnia. Po około 2 tygodniach zaczynamy smakować naszą nalewkę, by nie przegapić odpowiedniego momentu.


Smak jest nieziemski ... Owoce wiśni otulane dymem ... Ważne, by co tydzień, dwa, sprawdzać smak i wyczuć ten moment, gdy nalewka przestanie pogłębiać swój bukiet. Gdy tylko poczujemy, że  woń dymu zaczyna słabnąć - natychmiast przelewamy nalewkę do butelek.
A teraz najtrudniejszy moment - czekamy rok ... cały rok, by nalewka dojrzała. Wierzcie mi - WARTO - i wiem, co mówię...  
Przysmak dla koneserów, szukających smaków prawdziwej jesieni zawieszonej gdzieś na łąkach pełnych mgły z delikatnym posmakiem dymu snującego się wokół żółknących traw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz