wtorek, 6 września 2011

Nalewka wieloowocowa zwana ratafią




Wiem, już trochę za późno na nastawianie, ale może przepis przyda się Wam na przyszły sezon letni. A warto, bo zapach tej nalewki zniewala aromatami lata, począwszy od jego początków pachnących truskawkami i leśnymi poziomkami, a kończąc złotem jesieni w smaku klaps bądź jak lubicie  egzotycznym zapachem ananasa. A aromat idzie w parze ze smakiem, przenoszącym nas pamięcią do  letnich nocy ciepłych, parnych i dni skrzących się słońcem.
Ważne, że możecie, i należy robić tą nalewkę z owoców sezonowych , zgodnie z ich pojawianiem się w Waszych ogródkach i sadach albo na straganach. Pamiętajcie, żeby owoce były zdrowe, jędrne, dojrzałe i oczywiście jak najbardziej ekologiczne, jak się da. Czyli daleko od szosy…

Zachęciłam Was?

Polujemy na:
Truskawki
Poziomki
Maliny
Wiśnie
Porzeczki ( czerwone, czarne i białe)
Agrest
Jagody
Morele
Brzoskwinie
Jeżyny
Czereśnie
Lubaszki ( te małe żółte pachnące nieziemsko)
Renklody
Śliwki węgierki
Gruszki (klapsy będą w sam raz)
Ewentualnie dodajemy ananasa i melona

Wszystkie owoce powinny być w tych samych proporcjach – np. po 250 g ew. ½ kg.
Do tego robimy skok na sklep monopolowy – a najlepiej zakupujemy alkohol w hurtowni, gdyż ponieważ  dużo go nam będzie potrzeba.  Kupujemy też przeogromny słój szklany – taki co pomieści z 5 – 7 litrów co najmniej.
No i oczywiście cukier – ja używam muscovado, bo lubię ten aromat, który mi się wyśmienicie komponuje z zapachem owoców. W tym roku, ze względu na kiepskie lato i mało słodyczy w owocach używam nieco więcej cukru.
Alkohol, jak zwykle w proporcji 1:1 czyli litr spirytusu  i litr przedniej wódki. Można użyć rumu zamiast wódki mieszanej ze spirytusem. Albo w ramach perwersji na koniec wlać buteleczkę rumu do naleweczki dojrzewającej w mieszaninie spirytusowo – wódczanej.
A żeby było jeszcze bardziej perwersyjnie i letnio zaczynamy od 1 litra spirytusu, którym zalewamy ½ szklanki płatków róży  (ogrodowej, centyfolii)* Ten aromat powali Was, wierzcie mi. Wiem, co mówię. Pamiętajcie tylko by usunąć białe końcówki, żeby pozbyć się goryczy i płatki muszą być czyste jak łzy Anioła ( wiem popłynęłam, ale po prostu, kto nie próbował, ten nie wie, o czym mówię). W miarę dojrzewania owoców, dokładacie do Waszego słoja, gąsiorka, owoce. Na każde dołożone owoce sypiemy szczodrze cukru co najmniej 2 – 3 łyżki. Jak będzie za mało słodka, zdążycie dosłodzić. Lepiej żeby była niedosłodzona niż ulep, chyba, że taką lubicie. Pamiętajcie również, żeby w miarę dokładania owoców dolewać alkohol ( 1:1) , tak by alkoholu zawsze było na co najmniej 1 cm nad owoce. Wiśnie, czereśnie i inne z pestkami trzeba wydrylować. Pamiętajcie, że wiśnie nie wydrylowane długo stojące w cukrze czy alkoholu mogą być całkiem niezłym źródłem cyjanku, który wydziela się z pestek ! Z gruszek wykrawacie gniazda nasienne, ale nie obieracie. Morele  i brzoskwinie też najlepiej ze skórą. Gdy dołożycie ostatni owoc (ananas na przykład albo melon), co pewnie nastąpi koło połowy września (możecie dolać rumu), trzeba odczekać, co najmniej miesiąc a najlepiej  dwa, po czym zlewamy płyn znad owoców. Smakujecie jak z tą słodyczą. Jak za mało, to pozostałe owoce w słoju zasypujecie cukrem i czekacie aż się rozpuści. Otrzymany płyn przecedzacie przez gazę do wcześniej zlanego płynu. Owoce wyciskacie na gazę albo przez płótno i wszystko na 48 godzin niech sobie przechodzi aromatami. Po tym czasie filtrujecie do butelek i odstawiacie na co najmniej 10 miesięcy w chłodne miejsce. U mnie nigdy tyle nie wytrzymuje. A ta cudna nalewka jest wyśmienita na zloty czarownic, więc Paniom szczególnie polecam.




*róża stulistna centyfolia (Róża stulistna, centyfolia (Rosa centifolia) – wyhodowany przez ogrodników mieszaniec kilku gatunków róż. Pojawił się we Francji pod koniec XVI w. W jego powstaniu wzięły udział gatunki: Rosa gallica, Rosa moschata, Rosa canina, Rosa damascena. Występuje wyłącznie w uprawie. Używana do wyrobu perfum i w kuchni).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz