czwartek, 8 września 2011

Protest Song z gruszką w tle




Wyjrzałam przez okno i mnie osłabiło. Na tyle skutecznie, że zwlekłam swoje gnaty z wyra już o 11:00. Mogę sobie na to pozwolić ze względu na L4, w przeciwnym razie budzik darłby ryja już o 6 rano, przypominając mi o tym, że czas do fabryki na taśmę.  No dzisiaj to my mamy klasyk jesień.  Ja wiem, że obiecałam Wam Red Velvet - ciasto, i będzie, tylko później… A tymczasem… no właśnie tymczasem protest song (nie chcę deszczu) . Kto mnie zna, wie, że mam wiele talentów – jednym z nich jest śpiew uroczy – tym bardziej lubię śpiewać im bardziej fałszuję. Jakoś tak.  Dlatego pięknie fałszując klasyczne standardy jazzowe w wykonaniu  mniej lub bardziej lubianych wykonawców, o których tutaj wspominać nie będę, bo nie mam ochoty ;], pognałam do kuchni. Wczoraj dokładałam gruszki do ratafii (Word mi poprawił, że dwa –ii, a że ja cierpię na analfabetyzm wtórny, to nie dyskutuję). I trochę mi tych gruszek zostało. Nawet upychanie stópką w słoju, nie pomogło. Co więcej, o zgrozo!!!! Ananasa na pewno tam nie pomieszczę!!!!  Postanowiłam więc, bo zjeść ich wszystkich też nie dałabym rady, nawet dodawane do tego ciasta, co dupę urywa, pozostawiło owoców od (…) groma znaczy się, no więc postanowiłam ci ja je przetworzyć. Dobra, już nie nawijam, tylko przechodzę do polowania… Robimy gruszki w stylu protest song , w syropie, na zimowe długie wieczory . I jest to przepis autorski, żeby nie było. 


Upolowane wcześniej:
3 szt. dorodnych klaps
ocet ryżowy tudzież cytrynowy sok
anyż w gwiazdkach ( przytargany z Tajlandii, ale spokojnie zanabędziecie  i na naszych lokalnych straganach) – 2 gwiazdeczki
kilka sztuk goździków (3-4) gwoździami , zwanych
½ - 1 szklanka cukru
1 i ½ szklanki wody
5 łyżek wody różanej (opcjonalnie, nie każdy lubi – ja kocham)
chilli w płatkach (dla odmiany kambodżańskie, u mnie) – w płatkach ma być, a nie zmielone na popiół z jakiś odpadów , no!
2 słoje po 0,5 l każdy albo mniejsze w większej ilości ( na tą ilość styknie).



Przetwarzanie zdobyczy:
Gruszki elegancko, w sensie , że cienko obieracie. Wykrawacie gniazda nasienne i kroicie na ósemki, szesnastki, co tam Wam ideologicznie bardziej konweniuje. 



Skrapiacie octem ryżowym, winnym albo sokiem z cytryny.  Już wiemy, że po to, by owoce nam nie zaczęły ” ściemniać” ;) W garnku gotujecie wodę z cukrem, anyżem i gwoździami ;] Czekacie, jak się zrobi lekki syrop, dolewacie wody różanej, jeśli przewidujecie takie ekscesy i wkładacie Wasze ósemki tudzież szesnastki  z gruszek wystrugane. Miąchacie – delikatnie, żeby nie uszkodzić  owoców.  Niech trochę się pogotują, żeby miały szansę przejść aromatami. Sypiecie, szczyptę albo dwie chilli. W kuchni już tak pachnie, że macie ochotę wgryźć się zębami w cokolwiek… Za oknem deszcz, a Wy się tym nie przejmujecie, bo u Was pachnie latem.  Taka aromaterapia ;) 



Jak już dojdziecie do wniosku, że nie ma sensu dalej katować gruszek wrzącym syropem, co pewnie nastąpi  po około 5  do 10 minut, zestawiacie  garnek z kuchenki i delikatnie przekładacie owoce do słoików. Zalewacie syropem. I teraz wersje są dwie. Pasteryzujecie albo i nie. Ja pasteryzuję około 15 minut.
I co z tym robić?  Jeść, wcinać , pałaszować,  jesienią, zimą. Dodawać do lodów waniliowych – w ramach hartowania gardła, przed zimowymi chłodami. Choć nas teraz programują w TV różnymi  gripexami i przekonują nas, że z pewnością zachorujemy – bądźmy lepsi  -  jedzmy lody z gruszkami  w stylu protest song z chilli i mówmy grypie stanowcze NIE!!!! 


Smacznego.  A, specyfik ten i o gruszkach protest song mówię, są dość lepkie, w sensie, że słodkie jak cholera miód. Ale warto czasami sobie pofolgować.  Tym bardziej, że  chilli dodaje im mocy i przyjemnie rozgrzewa, a zapach zaklęty w słoiku czaruje nas magią lata i zapowiedzią (…..) a w nawias wstawcie sobie, to, co dla Was najprzyjemniejsze.   Tymczasem, wieczorem robimy red velvet.





2 komentarze:

  1. o jezusie nazarejski, ale to musi pachniec...bo wyglada cudnie!nigdy wczesniej nie bylam fanem tego typu lakoci. moze dlatego ze moja ciotka robila kiedys gruszki w zwyklym occie i usilnie starala sie mnie nimi zainteresowac, tfu tfu ble;/ jednak te twoje wygladaja jak niebo i naprawde mam ochote je pochlanac..mowisz ocet rozany, ocet rozany..hm...

    OdpowiedzUsuń
  2. Woda różana, Karoll, woda, ale... poddałaś mi pomysł na zrobienie octu różanego. Ale to już next year. Płatki stulistnej róży zalane delikatnym octem winnym.... To musi być zajebioza. A gruszki w occie na słodko jako dodatek do mięcha w sensie,że tych schabów ziołami nacieranych, cielęcin czosnkiem nadziewanych i pieczonych, podawanych na zimno jako przystawki, o w mordę - toż to niebo w gębie.

    OdpowiedzUsuń